Ilość bibelotów w lokalu była stanowczo za duża,
przestarzałe dekoracje może miałyby swój urok, gdyby
tylko były odkurzone i uporządkowane. Nadmierna ilość
zbędnych stolików i regałów zabierała (i tak
ograniczone już) miejsce. Również w toalecie widać było
brud i kurz. Po lokalu szwendał się kot. Obsługa bardzo
nie miła, nie reagowała na prośby gości, niektórych
wręcz omijała (np. przy podawaniu posiłków). Co do
gastronomii, nie ma o czym mówić, bo jedzenia po prostu
nie było. W większości korzystano z gotowych już
przystawek zakupionych w markecie (typu: bagietka, ciasto
francuskie), danie ciepłe ewidentnie z torebki, mięso
niedopieczone. Przystawek tylko po kilka sztuk na półmisku
– nie donoszono i nie wymieniano przekąsek (pomimo
zapewnienia przez obsługę, że za chwilkę przyniosą). W
jedzeniu znalazłam również kilka włosów. Zwieńczeniem
stały się spalone „grzanki”, czyli chleb z
poprzedniego dnia spalony w dużej ilości oleju. Na
dodatek, cały swąd z kuchni wydobywał się na salę i
siedzących gości.. Jak najbardziej nie polecam!
Dla sali:
Klub Ona Warszawa
Ocena: 40%
!